Źródło
i Kapliczka św. Kingi znajdujące się przy Trakcie Świętej Kingi w Starym Sączu,
kilkadziesiąt metrów poniżej muru otaczającego klasztor, oraz rosnąca obok lipa,
to miejsce jednego z cudów jaki dokonał się za sprawą i wstawiennictwem księżnej
Kingi.
Satry Sącz, kapliczka i źródełko św. Kingi przy Trakcie Świętej Kingi. W głębi mur otaczający klasztor |
Murowana kapliczka stoi w miejscu, w którym dzięki niej wytrysnęła spod
ziemi woda. Jak przekazują najstarsze legendy, w osadzie położonej na wysoczyźnie, obok klasztoru klarysek, nie było wody. Zniecierpliwiona
bezradnością osób poszukujących źródeł, księżna Kinga wbiła swoją lipową laskę w ziemię. Kiedy następnego dnia wbita laska zazieleniła się, Kinga poleciła wykopać obok studzienkę, z
której wypłynęła woda i jak się szybko okazało, miała mieć cudowną moc
uzdrawiającą.
Gromadziły
się przy źródle tłumy wiernych z Sącza i okolic, pielgrzymów przybywających na
doroczne odpusty w klasztornym kościele. Wierni byli głęboko przekonani o
leczniczej skuteczności tej wody. Wzywając wstawiennictwa św. Kingi obmywali
wodą ze źródełka chore części swoich ciał, a zwłaszcza oczy. Wieść o cudownym
źródełku rozchodziła się po całej ziemi sądeckiej, a nawet po całej Polsce i poza
granice kraju. Każdy pielgrzym przybywający do grobu św. Kingi uważał za swój
obowiązek nawiedzenie także źródełka, obmycie się wodą po zbolałej części
ciała, obmycie chorych oczu lub obmycie się w celu podtrzymania posiadanego
zdrowia. Jako cudowne lekarstwo na rozmaitego rodzaju dolegliwości zabierali
pielgrzymi ze sobą wodę z tego źródełka. I tak jest do dzisiaj.
Zaraz
po śmierci księżnej Kunegundy rozpoczęto starania o wyniesienie jej na ołtarze
i dokumentowanie cudownych zdarzeń, jakie miały miejsce za wstawiennictwem
Kingi. Księga cudów z 1329 r. pod nazwą „Miracula Sanctae Kyngae” wspomina
o niezwykłej studzience podając 21 przypadków dokonanych uzdrowień przy
pomocy tej wody. Kiedy rozpoczął się proces beatyfikacyjny, a później
kanonizacyjny, wielu przesłuchanych świadków zeznawało pod przysięgą, że po
obmyciu się wodą z tego źródełka sami odzyskiwali zdrowie, albo byli świadkami
uzdrowień u innych osób. Przesłuchania dotyczyły nie tylko cudownych ozdrowień. Komisje biskupie, przeprowadzające dochodzenie podczas obydwu procesów,
interesowały się też informacjami, w spisywanych od XIV wieku Żywotach świętej
Kingi, o cudownym sprowadzeniu wody z wioski Przysietnica do klasztoru klarysek
w Starym Sączu. Podstawowym dziełem, z którego czerpano
wiadomości, był napisany przez Jana Długosza w latach 1471-1483 „Vita Beatae
Kunegundis” (Żywot Błogosławionej Kunegundy),
którego rękopis znajduje się w klasztorze klarysek w Starym Sączu.
Jan Długosz Vita Beatae Kunegundis |
W 1617 roku
dzieło to zostało przetłumaczone na język polski i wydane przez księdza
Przecława Mojeckiego pod tytułem "Żywot św. Kunegundy zakonu św. Klary
Xiężny polskiey".
Sprowadzenie wody do klasztoru
Na
wysokim brzegu w widłach Dunajca i Popradu księżna Kinga postanowiła wznieć
klasztor dla sióstr klarysek, do którego sprowadziła zakonnice ze Skały koło
Krakowa. Wokół klasztoru szybko rozrastała się osada świadcząca usługi na rzecz
klarysek, korzystając także z dobrodziejstwa przebiegającej obok drogi
łączącej Polskę z Węgrami, zwaną Królewskim Traktem. Klaryski i mieszkańcy
osady nie mieli łatwego życia, bo na płaskowyżu nie było wody i trzeba było po
nią chodzić do źródeł, które sączyły się daleko w dole blisko Dunajca. Wodę noszono nie
tylko dla siebie, ale także do klasztoru, bo siostry zgodnie z regułą nie
mogły opuszczać murów otaczających klasztor. Nazywali te źródła sączami i od
nich swą nazwę przyjęła osada.
W
najstarszym znanym życiorysie Kingi „Vita et miracu/asanctae Kyngae ducissae
Cracoviensis”, czyli Żywot i cuda świętej Kingi, księżny krakowskiej. Żywocie
św. Kingi, napisanym na początku XIV wieku po łacinie przez franciszkanina
brata Floriana - pełnomocnika, zarządcę oraz notariusza klasztoru Klarysek i
przetłumaczonym trzysta lat później na język polski tak opisano sprowadzenie
wody do klasztoru:
"...Bezwodna
była jej klasztoru osada i nie miała żadnych żywych wody źródeł prócz studzien,
które za opadnięciem bliskiej rzeki Dunajca opadały i wysychały, za czym wielką
klasztor dla niedostatku wody niedomogę cierpiał. Chcąc i w tym służebnica
Chrystusowa Kunegunda klasztor swój poratować i opatrzyć, Oblubieńca swego
Jezusa Chrystusa we dnie i w nocy gorącym sercem prosiła, aby służebnicom i
bojowniczkom swoim źródło żywej wody otworzyć raczył. Był nie bardzo
daleko klasztora strumień acz niewielki ale z dobrą i chędogą wodą,
który się z czasem z innych potoków i strużek z przyległych gór spadających
nabierał i napełniał a zwią go pospolicie Przeczecznica”.
Kiedy
księżna Kinga, po śmierci swego męża Bolesława, zamieszkała w klasztorze i
widząc bezradność tutejszych ludzi, postanowiła temu zaradzić. Podczas
wizytowania należącej do klasztoru wioski Przysietnica, położonej na stokach
Beskidu Sądeckiego, spojrzała na położoną poniżej Kotlinę Sądecką, klasztor i
miasteczko obok niego. Ułamała dużą gałąź z drzewa lipowego i podpierając się
nią jak laską zeszła do przepływającego przez wieś potoku, a następnie ruszyła
w kierunku klasztoru znacząc laską w ziemi grubą linię, co opisuje Jan Długosz
(w tłumaczeniu księdza Przecława Mojeckiego):
Jan Długosz Vita Beatae Kunegundis w tłumaczeniu Przecława Mojeckiego pod tytułem "Żywot św. Kunegundy zakonu św. Klary Xiężny polskiey" wydane w 1617 roku. |
„...Ten
rada by była służebnica Chrystusowa do klasztora przywiodła, ale iż temu rozum
i dowcip ludzki dla wyniosłych pagórków między tymi miejscami przedziału żadną
miarą wydołać nie mógł do mocy i pomocy Boskiej, której nic nie jest
niepodobnego z mocną wiarą i nadzieją stateczną wszystka się obróciła, a
wziąwszy niewielką i słabą laseczkę lipową, choć się nie bardzo dużą dla
umartwienia i postów ustawicznych czyniąc, z kilkoma siostrami i sługami swoimi
do źródła tego strumienia, o bok potoku poszła chcąc go mocą Boską do klasztoru
przyprowadzić. A gdy tam przyszła potężnej słów mocy rozkazała źródłu
aby nie zwyczajnym łożyskiem, ale za nią tam gdzie wskaże bieg wody swojej
obróciło. Dziwnym sposobne na słowa jej Boskie stał się on element posłuszny, a
opuściwszy tor swój przyrodzony nową i niezwykłą drogą, którą sługa Chrystusowa
laską swą znaczyła przez pagórki przeciwne aż w sam klasztor jest
przywiedziony. Już i pagórki przeszkody żadnej uczynić nie mogły, bo on
strumień nadzwyczaj i nadprzyrodzenie za rozkazaniem i znaczeniem
laski i ku górze bieg swój z wielkim zdziwieniem i zbudowaniem wszystkich trzymał
i wyświadcza i po dziś dzień cudu nadzwyczajnego pamiątka, że się to nie sprawą
ludzką, ale mocą niebieską na samo sługi Chrystusowej Kunegundy rozkazanie
stało"
Przysietnica,
jak podają legendy przysłużyła się klasztorowi dzieląc się swoją wodą z
rzeki ustanowionym potokiem za wskazaniem świętej Kingi, płynąc do ogrodów, sadów
klasztornych. Laseczka lipowa zaś zerwana z drzewa lipowego
rosnącego w Przysietnicy wetknięta do ziemi zakorzeniła się i rozrosła się w wielkie
i wspaniałe drzewo rosnące na placu klasztornym, a z jednej jego gałęzi Kinga wycięła
dla siebie nową laskę lipową. Mieszkańcy mówili, ze nosi rózgę a nie laskę, bo niejednemu nią pogroziła, a zdarzyło się przyłożyć za popełnione przewinienia.
Nie
doczekała naszych czasów wiekowa lipa rosnąca na dziedzińcu klasztoru.
Spróchniała, pochylała się coraz bardziej zagrażając ludziom i budynkowi kościoła.
Wycięta została w 2016 roku, a na jej miejscu posadzono nowe siedemnastoletnie drzewo
lipowe wyrosłe w szkółce leśnej z pobranych w 1999 roku nasion rosnącej jeszcze
starej lipy.
Źródło świętej Kingi
Cuda
nie skończyły się wraz z doprowadzeniem wody do klasztoru. Widząc to niezwykłe
dokonanie ludzie zaczęli prosić księżną Kingę, którą już za jej ąycia uważali
za świętą osobę, o wodę także dla osady, bo brama na dziedziniec klasztoru,
skąd brali wodę, wcześnie była zamykana, a sącze nad Dunajcem często wysychały
lub były zatapiane wezbranymi wodami rzeki i długo potem woda nie nadawała się
do picia. I tak wydarzył się cud, którego opis znajduje się we wszystkich pisanych
od początku XIV wieku Vita beate Cunegundis, czyli Żywotach księżnej Kingi. Na
początku XVIII wieku, już po beatyfikacji księżnej Kingi, Marcin
Ignacy Frankowic w napisanym żywocie św. Kingi zamieszcza
taki opis:
"Onę zaś
rózgę lipową, której miast laski Matka Błogosławiona używała, niedaleko
klasztoru w ziemi utknęła, którą gdy nazajutrz do siebie
przynieść kazała nieznaleziona jest a przez jedną
noc onę w ziemi się przyjęła i gałązki zielone na znak i jasne
świadectwo świątobliwości i panieńskiej czystości błogosławionej Kunegundy z
siebie wypuściła. Potym za
czasem rozrosła się ona laska w wielkie i rozłożyste drzewo i przez wiele lat
trwając niewątpliwe cudu tak wielkiego świadectwo wiekom potomnym oczywiście
pokazuje. Prędko potym spod tego drzewa wyniknęło źródło, z którego
wytryskająca woda ludziom na różne choroby mocna do dzisiejszego dnia
świątobliwość błogosławionej Kunegundy wyświadcza, przy którym na wieczną
pamiątkę cudu dobroci Boskiej kaplica pod tytułem marszałka Chrystusowego, Jana
Świętego Chrzciciela postawiona była. Potym gdy w roku 1644 i z
miastem oraz za dopuszczeniem Boskim zgorzała i
drzewo wspomnione oraz które gałęziami swoimi tę okrywało kaplicę w
proch i perzynę poszło. Kaplicę zaś nową wdzięczną pamiątki wiecznej tak
wielkiego cudu sukcessorka jej Anna
Lipska Xieni Starosądecka wymurowała. Ze pnia
zaś onego drzewa przed trzenasty laty kilkadziesiąt lat z
laski onej cudownej
wyrosłego, inne urosło drzewo, które dotąd na każdy rok kwitnąc, gdy się
odnawia pamiątkę cudu tak wielkiego po czterechset skończonych lat
przypomina".
Murowana
kapliczka, postawiona na ocembrowanym źródełku, przebudowana jeszcze w 1779
roku, stoi ona do dzisiaj,
ale ujęcie wody wyprowadzono na zewnątrz i do lat
dziewięćdziesiątych XX wieku studzienka z cudowną wodą była tuż obok wejścia do
kapliczki.
Stary Sącz kapliczka i źródło św. Kingi przed 1999 rokiem |
Stary Sącz, źródełko św. Kingi przed 1999 rokiem. |
Pod koniec XX wieku Rada Miasta Starego Sącza podjęła uchwałę o
przebudowie źródełka i odnowieniu kapliczki oraz uporządkowaniu terenu wokół,
by nadać temu miejscu godny wygląd na zbliżająca się uroczystość kanonizacji
błogosławionej Kingi, dla której starania o wyniesienie na ołtarze rozpoczęły
się już w XIV wieku, najpierw tytułem błogosławionej w 1690 roku i zakończony
blisko 600 lat później, kiedy 16 czerwca 1999 roku papież Jan Paweł II podczas
mszy kanonizacyjnej na starosądeckich błoniach ogłosił błogosławioną Kingę
świętą kościoła katolickiego.
Beatyfikacja świętej Kingi
Pierwszym
dokumentem otwierającym starania o wyniesienie na ołtarze fundatorki klasztoru klarysek
w Starym Sączu było zebranie opisów 21 cudów zdziałanych przez Boga za wstawiennictwem
Kingi. Cuda te zostały spisane w latach 1307-1312, a następnie umieszczone w
napisanej w 1329 roku księdze: „Miracula Sanctae Kyngae”. Wiek później Jan
Długosz, po napisaniu Żywota świętej Kingi, wystosował apel do biskupa
krakowskiego Jakuba z Sienna, podkreślając w nim gnuśność i niewdzięczność narodu
polskiego, z których powodu sprawa kanonizacji Kingi nie została dotąd podjęta
i w tej sprawie przede wszystkim biskup krakowski powinien zaniedbania narodu
wynagrodzić usilnym staraniem o kanonizację Kingi.
Do
procesu beatyfikacyjnego doszło dopiero na początku XVII wieku, podczas którego,
oprócz spisanych wcześniej cudów, badano również prawdziwość legendy o
doprowadzeniu wody do klasztoru i przesłuchiwano świadków. W 1629 mieszkaniec
Starego Sącza mający 95 lat Feliks Borysz zeznał:
"Kinga
sól do Polski i wodę do klasztoru przez górę, przeciwko przyrodzeniu, jakom sam
widział przeprowadziła",
a
ksiądz Jan Fox kanonik i archidiakon krakowski pod przysięgą, że sam na miejscu
widział, jak
„woda
owa, którą św. Kinga laseczką swoją przywiodła wbrew wszystkim prawom przyrody
pod górę się wspina".
Dodał
też, że cudowny potok ledwo płynący po kamiennym podłożu poruszał jeszcze trzy
młyny, znajdujące się w pobliżu klasztoru, które przynosiły klaryskom około 1000
zł rocznego dochodu.
Sprawa
beatyfikacji nie ruszyła dalej i dopiero interwencja owianego sławą wiktorii
wiedeńskiej króla Jana III Sobieskiego, po jego pobycie w Starym Sączu,
spowodowała, że Stolica Apostolska poleciła przeprowadzić proces w sprawie
istniejącego od dawnych czasów kultu publicznego księżnej Kingi. Proces
przeprowadziła specjalna Komisja na czele, której stanął Delegat Apostolski,
pomocniczy biskup w Krakowie Mikołaj Oborski. W procesie występowali także
ksiądz Marcin Ignacy Frankowic, który był autorem obszernego dzieła o żywocie
św. Kingi „Vita Beatae Cunegundis, Regiae Hungariae Principis ac deinde Reginae
Poloniae et patronae”, przetłumaczonym bardzo szybo na język polski.
Komisja
biskupia przeprowadzająca dochodzenie, potwierdziła istnienie publicznego kultu
Kingi, oraz potwierdziła wyjątkowe zjawisko doprowadzenia wody do klasztoru
zaznaczając:
"Najczcigodniejszy Komisarz wraz z subpromotorami zeszli do
koryta rzeczki w celu dokonania wizji lokalnej. Woda w cudowny sposób przez
skały i górki wbrew prawu natury płynie w górę w sposób cudowny, co można
stwierdzić naocznie, a co Komisarz polecił zanotować zaprzysiężonemu
notariuszowi i współnotariuszowi.”
Papież
Aleksander VIII uznając ten pradawny kult Kingi w dniu 11 czerwca 1690 r.
zaliczył Kingę w poczet błogosławionych. Uroczystości beatyfikacyjne,
poprzedzone trwającymi cały tydzień czuwaniami i modlitwami, odbyły się w dniu
24 lipca 1691 roku zarówno w Starym Sączu, jaki i w Krakowie.
Kanonizacja świętej Kingi
Niewiele
lat później, w 1742 roku wszczęto proces kanonizacyjny, w którym ważnym elementem
były zapisy w „Vita beate Cunegunduis” o doprowadzeniu wody do klasztoru i
przekazywanej z pokolenia na pokolenie tradycji ustnej ugruntowało się przekonanie o
prawdziwości tego faktu było tak wielkie, że promotor tego procesu w swoich
twierdzeniach napisał:
"Jako
prawdą było i jest, że błogosławiona tak wiele też żyjąc poczyniła cudów, które
od wszystkich za prawdziwe i pewne i bez wątpienia za cuda miane były
i są. Osobliwie jednak, gdy konwentu sądeckiego ziemia sucha zostawała żadnych
nie miała nieustających źródeł, mniszki tamtejsze dla wody niedostatku wielką
ustawicznie trapiły się molestią, temu złemu potrzebną wynaleźć remedium
usilna starała się błogosławiona. Przystąpiła do strumienia niedaleko od
klasztoru płynącego, którego wody lubo żadną ludzką sztuką do
wspomnianego klasztoru dla wysokich pagórków drogę przerzynających
przeprowadzone być mogły, przecie ona stateczną ufność w Bogu położywszy, do
samego strumienia przyszedłszy rozkazanie wodom, ażeby za nią z łoża
wyruszywszy szły i zaraz cudowna rzecz wody z łoża wylewające się i na drogę,
którą maleńkim kijkiem onym błogosławiona naznaczyła ochotnie
wchodząc aż do płotów klasztoru przedarłszy się tam aż do dzisiejszego dnia
ustawicznym cudem płynąć nie przestaje".
Świadkowie
przesłuchiwani w procesie odpowiadali na przegotowane kilkadziesiąt pytań.
Wielu z nich na pytanie dwudzieste drugie, dotyczące przeprowadzenia wody z Przysietnicy
do klasztoru przez Kingę, opowiadało o tym, jako o zjawisku cudownym, dokonanym
wbrew prawom natury. Franciszek Podoski na pytanie 22 zeznał:
"Za
życia błogosławiona i ten cud uczyniła, że wodę z niższych miejsc ku górze do
klasztoru swojego przeprowadziła dla wygody klasztornej, gdzie wody nie było
i lubo miejsca, skąd się przyczynia ta woda nie widziałem wszyscy
jednak ludzie mieli to i mają za cud",
a
siostra Teresa Stadnicka, klaryska starosądecka, na pytanie 22 odpowiedziała:
"O
cudownym przeprowadzeniu wody do klasztoru czytałam w życiu jej i jako jest
nieustanna tradycja, że błogosławiona dla wygody klasztoru z niższego miejsca
ku pagórkowi laseczką dukt wody naznaczając onęż aż do klasztoru
przeprowadziła".
To
samo w procesie kanonizacyjnym stwierdza Antoni Dobrski T.J. rektor kolegium
jezuickiego w Nowym Sączu, Piotr Procewicz przełożony generalny Kanoników
Regularnych, O. Zygmunt Mieczykowski gwardian klasztoru i inni.
W
klasztorze klarysek siostry zakonne nadal prowadziły księgę cudów, w której
spisały też szereg uzdrowień dokonanych za wstawiennictwem błogosławionej Kingi
cudowną woda ze źródełka znajdującego się obok klasztoru, przekazując te informacje
do kolegium kanonizacyjnego. Proces
kanonizacyjny został jednak przerwany, głównie z przyczyn politycznych
związanych z upadkiem państwa polskiego i późniejszymi rozbiorami.
Postulat o
ponowne wszczęcie postępowania został przesłany do Stolicy
Apostolskiej przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę, po uroczystościach 600
śmierci błogosławionej księżnej Kingi i w 1905 roku papież Pius X zezwolił na
rozpoczęcie nowego procesu kanonizacyjnego uzupełniającego dotychczas zebrane
dokumenty i zeznania świadków. Akta z pierwszego procesu odnalezione zostały
dopiero w 1935 roku, lecz działania komisji przerwała II wojna światowa. Ponownie
prace rozpoczęto w 1965 roku i zaczęto opracowywać materiały zebrane we wcześniejszych
procesach. Zmieniło się w tym czasie podejście papieskiej Kongregacji Spraw
Kanonizacyjnych w sprawie dowodów na uznanie świętości postulowanych osób, a w
aktach dotyczących kanonizacji błogosławionej Kingi brakowało dowodu o
charakterze naukowym potwierdzającym cud dokonany za jej wstawiennictwem. Przełom
nastąpił za sprawą uzdrowień, jakie nastąpiły w drugiej połowie XX wieku, po
użyciu wody z cudownego źródełka w Starym Sączu i modlitwy wstawienniczej do
świętej Kingi.
W
1967 roku S. M. (imienia i nazwiska nie ujawniono) z Nawojowej jadąc przez las
rowerem zranił gałęzią oko tak, że płynęła z niego krew. Lekarze w klinice w
Krakowie starali się uratować oko, ale w końcu orzekli, że należy je usunąć, gdyż
jego stan zagraża drugiemu. Pacjent na to się nie zgodził i na własne żądanie
został wypisany z kliniki, powrócił do domu. Matka jego, mając wielką wiarę i
ufność w pomoc świętej Kingi, przyniosła wody ze źródełka w Starym Sączu, które
powszechnie nazywano „cudownym”. Syn jej rozpoczął nowennę do błogosławionej
Kingi, zakropił oko tą wodą i następnego dnia już mógł przez nie patrzeć. Uzdrowiony
przyszedł do klasztoru by złożyć podziękowanie za nadzwyczajną łaskę
uzdrowienia oka za przyczyną błogosławionej Kingi.
W
1974 roku, mający 50 lat i pochodzący ze Starego Sącza profesor Marian
Starczewski, wybitny chemik, wykładowca Politechniki Śląskiej i Warszawskiej, będąc
na sympozjum w Cieszynie poczuł nagle silne bóle brzucha. W szpitalu lekarze
zdiagnozowali ropne zapalenie wyrostka robaczkowego z perforacją otrzewnej. Był
w stanie krytycznym, nie potrafiono mu pomóc i wydawało się, że pacjent umrze. Po
kilku dniach zapadł w śpiączkę. Rodzina nie poddała się, prosząc świętą Kingę o
pomoc, a siostra szukając ratunku dla brata przywiozła wodę ze źródełka w
Starym Sączu. Kilkoma kroplami zwilżyła usta chorego i modliła się żarliwie do
patronki. Osiem dni później przebudził się, a następnie wrócił do zdrowia.
Lekarze potwierdzili pozamedyczne uzdrowienie, a w 1998 roku po wnikliwej naukowej
analizie tego przypadku watykańska Kongregacja ds. Świętych uznała za cud
uzdrowienie prof. Mariana Starczewskiego.
Najbardziej
znany i udokumentowany jest przypadek Anny Hedwig. Kobieta ta w wynika
zakażenia krwi zapadła w śpiączkę. Przypadek z punktu medycznego uznano za
beznadziejny i lekarze nie dawali jej żadnych szans. Gdy akademicka medycyna zawiodła,
krewni sięgnęli po metody niekonwencjonalne. Kilkakrotnie przemyli jej twarz
wodą ze źródła świętej Kingi i stał się
cud. Chora powróciła do zdrowia i odzyskała pełnię sił.
Te
udokumentowane przypadki pozwoliły 3 lipca 1998 roku zakończyć proces
ogłoszeniem dekretu o heroiczności cnót błogosławionej Kingi. 12 lutego 1999
roku papież Jan Paweł II potwierdził oceny Konsultorów, zakańczając
definitywnie cały proces. Uroczystość kanonizacji błogosławionej Kingi celebrowana przez papieża Jana Pawła II, odbyła się16 czerwca
1999 roku w Starym Sączu.
Legenda i prawda
Źródełko
świętej Kingi ma wodę delikatnie zmineralizowaną, jak większość wód źródlanych na
terenie Sądecczyzny i przez to bardzo zdrową. Ma śladową ilość rozpuszczonego
tlenku siarkawego, który wraz z rozpuszczonymi minerałami nadaję jej bardzo
orzeźwiający smak. Gospodynie
starosądeckie używają tej wody do kiszenia ogórków, które zakiszone w niej
nigdy się nie psują i są bardzo smaczne.
A
co z cudownymi właściwościami? Żadne źródło samo w sobie nie jest cudowne.
Cudownym staje się dopiero wtedy, jeżeli korzystanie z jego wody będzie połączone
z żarliwą modlitwą i prawdziwą wiarą.
Inaczej
wygląda sprawa doprowadzenia wody z potoku w Przysietnicy do klasztoru w Starym
Sączu. Dawne koryto potoku w Przysietnicy znajdowało się w innym miejscu,
aniżeli obecnie płynie ta rzeczka. Poziom jego wody był trochę wyżej od poziomu
zabudowań klasztornych. Można przypuszczać, że Kinga wskazała robotnikom którędy
winna płynąć woda z rzeczki do klasztoru, a robotnicy wykonali polecenie.
Przeprowadzono kanały przez wzniesienie oddzielające dolinę potoku od płaskowyżu,
na którym stał klasztor. W
pewnym okresie czasu potok Przysietnicki zmienił swoje koryto i rozdzielił się na
dwa strumienie. Część wody płynęła dawnym korytem, częściowo zakrytym, dlatego
po zmianie koryta rzeczki nie wszyscy wiedzieli w jaki sposób dokonywał się
przepływ wody do klasztoru, co utwierdzało świadków w przekonaniu, że rzeka
płynie pod górę i uznawano to za cudowne. Do dzisiaj zachowały się ślady kanałów,
pochodzących z przełomu XV - XVI wieku, którymi płynęła woda do klasztoru. Do
dzisiaj mieszkańcy Przysietnicy pielgrzymując do świętej Kingi w Starym Sączu idą
tak zwaną Lipową Drogą, prowadzącą wzdłuż dawnych kanałów. W klasztorze zachowały
się dwa podziemne zbiorniki połączone kanałem: jeden przed murem okalającym
klasztor i jego zabudowania i drugi pod dziedzińcem klasztornym. Kanały są w
dolnej części wyłożone gęsto drobnymi kamieniami rzecznymi, które zapobiegały wsiąkaniu
wody w ziemiste podłoże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz