Wiele
jest legend o skarbach ukrytych w górach wpisujących się na stałe w historię
niemalże każdego miejsca, szczególnie tam, gdzie jeszcze pozostały choćby ruiny
po dawnym zamku lub dworze. Rozpalają one od wieków wyobraźnie ludzi rządnych
szybkiego wzbogacenia i próbujących te skarby odszukać. Ekscytują też awanturników i
poszukiwaczy przygód. I tak jak duch przeklęty straszący w każdej ruinie, tak i
skarb ukryty być musi, aby legenda była kompletna. Nie inaczej jest na
Sądecczyźnie. Wędrując doliną Popradu, Beskidzką Drogą świętego Jakuba, pieszo
lub na rowerze, mijamy ruiny Ryterskiego Zamku, który ma w swej historii tajemniczego
sądeckiego kasztelana, którego nazwisko utrwaliło się na kartach historii
dzięki zostawionemu testamentowi z dokładnymi wskazówkami jak dojść do ukrytego
przez siebie skarbu, a którego treść zamieścił kronikarz Jan Długosz w dziele "Liber
beneficiorum dioecesis Cracoviensis" (Księga uposażeń diecezji krakowskiej).
Ów kasztelan sandecki żył w XIII wieku i nazywał się Piotr Wydżga.
Piotr Wydżga
Szlachcic
ziemi krakowskiej herbu Janina żyjący w pierwszej połowie XIII wieku kasztelan
sądecki (sandecki). Miał liczne posiadłości i trzy zamki: Czorsztyn, Rytro i
Lemiesz. W pewnym momencie swego życia zdecydował się porzucić życie świeckie i
wstąpił do zakonu Najświętszej Marii Panny, nazywanego powszechnie Zakonem Krzyżackim.
Nim jednak to nastąpiło Wydżga przez lata wydobywał w rejonie Rytra i Łącka
złoto, a znaleziony kruszec zakopywał w górach. Gdy umierał, pozostawił u
sądeckich klarysek dokument, nazwany „testamentem Piotra Wydżgi”, ze wskazówkami
jak odnaleźć ukryte skarby. Zmarł w Prusach jako rycerz Zakonu Krzyżackiego. Tyle
podają wydawnictwa encyklopedyczne, ale tajemniczy „testament Piotra Wydżgi”
skłania do tego by poznać bliżej autora i teść tego dokumentu, oraz to, co jest niemniej ważne,
tło historyczne opisanych wydarzeń, których znaczenie i skutki często można odnieść
do czasów nam współczesnych.
Był
synem ołomunieckiego kasztelana Zawiszy z rodu Rosenbergów (czes. Rożberków) W czasie krzyżowych wypraw na pogańskich Prusaków prowadzonych w latach 1219-1222
Wydżga przybył na dwór Konrada Mazowieckiego
i pozostał na służbie dworskiej jako podkoniuszy. Tam zetknął się z rycerzami
Zakonu Krzyżackiego sprowadzonymi w 1226 roku, za namową Jadwigi Śląskiej,
przez Konrada Mazowieckiego. Rycerze Zakonu Szpitala
Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie zrobili na młodym rycerzu ogromne wrażenie, co
zaważyło na podjętych przez Wydżgę decyzjach w ostatnich latach życia.
Kiedy
pod koniec lat dwudziestych szereg księstw polskich stworzyło państwo o nazwie
Monarchia Śląska, Wydżga opuścił dwór Konrada Mazowieckiego i przeszedł do
Henryka Brodatego gdzie zajął się poszukiwaniami złota i wydobywaniem soli ze
źródeł solankowych. Nabył też dobra w górach sandeckich, jak wtedy nazywano
dzisiejszy Beskid Sądecki. Około 1240 roku został panem Czorsztyna, a za
panowania Bolesława V Wstydliwego mianowany kasztelanem sandeckim. Na
opustoszałe po II najeździe mongolskim, jaki miał miejsce w 1241 roku, tereny
Sądecczyzny zaczął sprowadzać nowych osadników z terenu Czech i Niemiec. W tym czasie prawdopodobnie wybudował lub odbudował zniszczony przez Mongołów zamek nad Popradem i osadził w nim niemieckich rycerzy, od których zamek przyjął nazwę Ritter.
W 1246
roku ponownie nawiązał kontakty z Zakonem Krzyżackim, o czym pisze Jan Długosz
w VII tomie Roczników, czyli Kronice Sławnego królestwa Polskiego:
„Wydżga,
gdy srogi głód uciskał ziemię chełmińską, pomorską i pruską, zamierzając
wstąpić do krzyżowców, trzy wielkie szkuty, naładowane winem, miodem, pszenicą,
szperką, zbożem, masłem, i inną żywnością – Wisłą, lądem zaś 300 sztuk bydła,
owiec, wołów, krów, i koni, do Torunia wysłał. Sam później przybywszy i do
zakonu wstąpiwszy, w nim życia dokonał. Przyniósł także z sobą mnogo złota,
które w górach ku Węgrom i nad Łąckiem położonym kopał”.
Kilka
lat później postępowanie kasztelana spowodowało konflikt z księciem Bolesławem
i jego żoną Kingą, córką węgierskiego króla Beli IV, która stanowczo sprzeciwiała
się osadnictwu niemieckiemu i narastającemu z roku na rok zniemczaniu terenów
Małopolski. Być może w 1249 roku przestał być kasztelanem sandeckim (sądeckim),
a zapewne po 1257 roku, kiedy książę Bolesław przekazał księżnej Kindze dobra
królewskie w Ziemi Sądeckiej, Piotr Wydżga opuścił Sądecczyznę i wstąpił do
Zakonu Krzyżackiego. Tam po kilku latach zmarł.
Tak
opisuje te wydarzenia historyk Feliks Szczęsny Morawski w napisanym w 1863 roku
dziele „Sądecczyzna”
„Dorabiał
się ciągle mianowicie górnictwem i dla tego nabył dobra w górach sądeckich,
kędy wydobywał złoto i zboże.
Za wielkorządów dopiero: Henryka
Brodatego roku 1234 rozpoczęło się niemczenie Podhala; wtedy też niemieccy
ryttery zawitali nad Dunajec. — Zważywszy: że koło roku 1240 Wydżga był panem
Czorstyna, pewności prawie nabiera przypuszczenie: że on zbudował Czorstyn
gdzie podczas tatarskiej trwogi użyczył schronienia: Bolesławowi.
Prócz tych dóbr posiadał: Ciężkowice i
Losławice, które odprzedał roku 1243, w którymto roku kasztelanem już sądeckim
będąc podpisał Bolesława przywilej wolności wsi biskupa Prandoty: Prandocina,
Bogucina i Sendowic.
Krzyżacy przyciśnięci głodem zażądali
od niego wsparcia pod owe czasy; i posłał im szkuty z zbożem i drzewo zalane
złotem wydobytem w Łącku.
Niemiec z obyczajów, owładnięty urokiem
wojennego zakonu, chcąc odpokutować grzechy i zbawić duszę, odprzedał w końcu
Łącko: miechowskim bożogrobcom, którzy się z kopalń większych zysków spodziewać
mogli, niźli Cystersi z Podhala. Sam zaś poszedł w krzyżaki, kasztelanią
sądecką zdawszy bratu: Gedeonowi.”
Wedle
miejscowych podań, przed opuszczeniem swych dóbr w ziemi Sądeckiej, resztę zgromadzonego kruszcu, który pozostał z przekazanego wcześniej Krzyżakom, ukrył w kilku miejscach i, żeby nikt nie znał tych kryjówek, wyrznął towarzyszących
temu świadków. Jednak
przed śmiercią, czy też opuszczając Sądecczyznę, przekazał do klasztoru
Klarysek w Civitas Sandec, czyli dzisiejszym Starym Sączu tak zwany spisek,
czyli dokument zawierający opis drogi do ukrytych przez siebie w górach
sandeckich skarbów, nazwany później ‘Testamentem Wydżgi”. Tekst testamentu wraz
z krótkim opisem życia i czynów jego autora, Piotra Wydżgi (Petrus Wyczga,
Vyszga), został dołączony przez Jana Długosza do tomu III napisanej w latach 1470 – 1480
„Księgi uposażeń diecezji krakowskiej”(Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis” (Księga
uposażeń diecezji krakowskiej), podającym uposażenie klasztoru klarysek w
Starym Sączu.
Testament Piotra Wydżgi
Tak
pisze Jan Długosz:
„Należy
zauważyć, że w Królestwie Polskim był pewien wielmoża Piotr Wydżga, herbu i
rodu Janina, mający liczne posiadłości i nie mniejszy majątek, posiadający
zamki Czorsztyn, Rytro i Lemiesz, który w polskich lasach i przełęczach górskich
na pograniczu polsko-węgierskim znalazł kopalnie
obfitujące w bogate żyły złota i minerały, dzięki którym gwałtownie się wzbogacił i urósł na
znaczeniu; liczne skarby zakopał i ukrył w różnych miejscach, zwłaszcza na
zamku Lemiesz. Mówi się, że właśnie na tym zamku ukrył wielkie skarby, których
nikt nie może wykopać, gdyż strzegą ich diabły, być może dlatego, że były
wzywane [przez Wydżgę] sztuką czarnoksięską, kiedy [tych skarbów] szukano.
On zaś, jeśli dać wiarę starym ludziom, był człowiekiem
wielce zawistnym, który kazał skrycie dusić i zabijać poszukiwaczy,
dobywających w kopalniach złoto i złoty kruszec, aby wieść o położeniu tego
miejsca i jego zasobach nie została przekazana innym. Ale i do własnej ojczyzny
to znaczy Królestwa Polskiego, która go zrodziła, wykarmiła i wywyższyła niegodziwą
i wrogą płonął nienawiścią. Z wielką częścią złota i skarbu ukrytego w
drewnianych beczkach udając ze wiezie żelazo i miedz z Węgier, popłynął na
drewnianych tratwach Dunajcem z Sącza do Opatowca, a następnie Wisłą do Prus.
Wolał cały ów skarb, cały majątek, ofiarować wielkiemu mistrzowi i zakonowi
krzyżackiemu, aniżeli Królestwu Polskiemu. Roczniki krzyżackie, które sam
czytałem, to właśnie zataiwszy jego imię poświadczają o słowach niejasnych i
mglistych.
On
zaś, jeśli dać wiarę opowieściom starych ludzi, był człowiekiem wielce
zawistnym i ambitnym, który kazał skrycie dusić i zabijać poszukiwaczy,
dobywających w kopalniach złoto i złoty kruszec, aby wieść o położeniu tego
miejsca i jego zasobach nie została przekazana
innym. Ale i do swej ojczyzny, to znaczy do Królestwa Polskiego, która
go zrodziła, wykarmiła i wywyższyła, niegodziwą i wrogą płonąc nienawiścią, z
wielką częścią skarbu i złota ukrytego w
drewnianych beczkach, udając, że wiezie żelazo i miedź z Węgier, popłynął na drewnianych tratwach najpierw
Dunajcem z Sącza aż do Opatowca, a następnie Wisłą do Prus. Wolał bowiem cały
ów skarb, cały majątek ofiarować wielkiemu mistrzowi i zakonowi krzyżackiemu
aniżeli Królestwu Polskiemu. Roczniki
krzyżackie, które sam czytałem w oryginale, to właśnie - zataiwszy jego imię - poświadczają w słowach
niejasnych i mglistych. Mając [zatem] na uwadze potrzeby i dobro
rzeczypospolitej Królestwa Polskiego, [a także, by] pocieszyć wszystkich
Polaków, zarówno współczesnych, jak i w przyszłości, postanowiłem jednak odpis
tego wciągnąć do tego dzieła, aby [to wszystko] z upływem czasu nie uległo
zatarciu, czy to przez zaniedbanie, czy przez zapomnienie.
Odpis
informacji (wyjaśnienia) i uwiadomienia, które i jakie pozostawił wspomniany
Wyżga przeczuwający zbliżającą się śmierć.
W
imię_ Świętej Trójcy i Niepodzielnej Jedności
Ja
z Torunia, gdy sem umrzeć imiał, proto sem to kazał popisać, żeby to na mej
duszy nie zostało. Napirwej się pytajcie do Krakowa, a z Krakowa do Nowego
Sądcza, a z Sądcza Nowego do Starego Miasta, a z Starego Miasta do Rytra. A pod
tym hradem pod Rytrem stoji jedna karczma a jeden młyn, a tam jedna woda wpada,
co jej dzieją Roztoka. Pofolgujże wodzie tej a jidzi po niej, a gdy budesz w
lesie daleko, tegdy przydzie tam druga woda z lewej ręki. Opuść tę na prawo, a
folguj tej na lewo, a tą jidzi aż do wirzchu. A pod tym wirzchem jest
łączka, a ta woda jidzie przez nię, a tej wodzie jaskinia pod ziemią. A jidziż
jedno stajanie, a potem tę wodę znajdziesz, bo tam sem ją cemrował cisem.
A tu gdzie w samej głowie, tuć sem porąbał drzewie do jednej doliny, aby nikt
nie poznał. A tu nad tą doliną jest jeden potoczek, co ji zową Sucha Roztoka. A
tu stoi miesiąc i gwiazdy napisane. Poli[e]czy mi pięć i masz posięgnąć, albo
co masz i wziąć. A tam jest kaganiec i miska. A gdy na to mieśćce przydziesz,
poklęknij a daj Bogu chwałę etc. Jestli cię Pan Bog upamięta, mej dusze nie
zapamiętaj. A to jest dobro jako groch i jako siemię a rzadko jako bob. A to
Panu Bogu polecam.”
Czy
Piotr Wydżga zrobił to, by oczyścić sumienie, czy też by zawistnie wprowadzić w
błąd tych, którzy by chcieli tych skarbów szukać, nie wiadomo. Pewnym jest, że
rozbudził on u wielu ludzi, prostych i szlachetnie urodzonych, nadzieję na
szybkie wzbogacenie. Jak sugeruje przekaz Długosza, Wydżga majątek zbił na
wydobyciu złota z okolicznych ziem. Gdzie dokładnie – nie wiadomo, jednak sama
wzmianka o tym, że złoto wykopał wystarczyła, by znalazły się zastępy chętnych
na poszukiwanie jego złóż zarówno na Sądecczyźnie, jak i Podhalu.
Gorączka złota
Ilość
chętnych do szukania złota i innych kruszców w górach Sądecczyzny musiała być
dość znaczna, gdyż od XV wieku poszukiwacze (inventores) i kopacze (fossores) musieli uzyskiwać stosowny
dokument królewski zezwalający na poszukiwania i wydobywanie, który
przewidywały też wnoszenie opłat na rzecz panującego. Piętnastowieczne
przywileje królewskie odnotowują imiona całych rzeszy poszukiwaczy. Są wśród
nich przedstawiciele różnych stanów, w tym nawet członkowie rodów magnackich,
jak Firlejów czy Lanckorońskich. Warto wspomnieć, że Jan Jordan z Zakliczyna,
żupnik Krakowski od 1504 razem z Mikołajem Lanckorońskim i Mikołajem z
Zakliczyna uzyskuje w r. 1498 przywilej na poszukiwanie kruszców w całej
Polsce, szczególnie w górach za Nowym Targiem i Szaflarami. W tym samym czasie w
innym dokumencie wymieniony jest Mikołaj Jordan z Zakliczyna. W gronie
pierwszych uprzywilejowanych poszukiwaczy w górach ryterskich, gdzie miał być
ukryty skarb Wydżgi, występują niejaki Pietrzyk z Rytra i Jabłonka z Piwnicznej. Jeszcze wcześniej, bo niespełna
sto lat od czasu gdy Wydżga udał się do zakonu, szukał jego skarbu Jan Gładysz
de Brzeszcze, ze Śląska, który po III najeździe mongolskim jako kolonista osiadł w
Szaflarach koło Biecza.
Zachował
się wydany w Krakowie 8 stycznia 1493 roku przez króla Jana Olbrachta list
górniczy dla pochodzącego z Bochni mistrza Jana i Jana Otto z Nowego Sącza.
„…Onym
i ich drużbom, których się im zdarzy przybrać, wraz i pojedynczo, nadajemy
niniejszym moc pełną i władzę wszelaką. – Złota, srebra, miedzi, lazuru i
wszelkiego innego kruszcu jakiegokolwiek i skarbów podziemnych, jakkolwiek
nazwanych. – Po górach, polach, lasach, równinach, łąkach, rolach, gajach,
rzekach, potokach, moczarach, wodach, w dolinach i pagórkach, po wsiach i
miastach, tak naszych królewskich, jako i duchownych, zakonnych i szlachty,
ziemian i obywateli naszych koronnych – i po wszech miejscach królestwa naszego
polskiego. – Szukania, tropienia, śledzenia, obrabiania, kopania, ziemi
odgrzebywania, ku wydobyciu, wyciąganiu i należnemu doskonałemu przerabianiu i
przetapianiu, na pożytek nasz, królestwa naszego i onych samych.”
Tatry,
Pieniny, Sądeckie i Bieckie były w XVI i pierwszej połowie XVII wieku głównym
terenem intensywnych poszukiwań kruszców. Działało w tym czasie około
sześćdziesiąt ekspedycji poszukiwawczych. Właściciele dóbr ryterskich również
interesowali się poszukiwaniem złota. Adam z Kazanowa herbu Grzymała, syn
dzierżawcy Rytra Zygmunta Kazanowskiego, który w 1642 otrzymał dzierżawę salin
wielickich, wystarał się o przywilej wydobywania kruszców na Podhalu.
Wyniki
poszukiwań nie były korzystne. Kruszce odkryto przede wszystkim w Tatrach,
jednak ich eksploatacja nie była opłacalna. Od 1732 do 1736 roku prace górnicze
prowadzono na zlecenie Sanguszki na Jarmucie w Pieninach. Ślady tych robót
zachowały się do dziś w postaci sporej sztolni wykutej w pienińskich andezytach
i kilku mniejszych w okolicznych potokach. Mimo niekorzystnych doświadczeń i
braku znajomości budowy geologicznej terenu, złota szukano uparcie w całym
Beskidzie Sądeckim. Świadczą o tym do dziś zachowane nazwy Złotne, Złockie,
Słotwiny. W okolicach Rytra, kierując się testamentem Wydżgi, złota spodziewano
się najczęściej w widocznych z Ryterskiego Zamku dolinach Małej i Wielkiej Roztoki i w okolicach Banisk, osuwiska dolinnego z licznymi jaskiniami szczelinowymi.
Beskid Sądecki. Widok z Ryterskiego Zamku, na pierwszym planie Kordowiec, z nim dolina Małej Roztoki, a po prawej stronie dolina Wielkiej Roztoki |
Dla wielu
poszukiwaczy nazwa Baniska kojarzyła się wegierskim banya, czyli kopalnia.
Takie objaśnienie nazwy tłumaczyłoby pochodzenie starej miejscowej legendy,
która mówi, że jeszcze przed otwarciem kolei przyjeżdżali do Rytra
Madziarzy, którzy w Baniskach, w miejscu zwanym Zaołtarz prowadzili jakieś
sekretne prace górnicze. Tak wielki był to sekret, że legenda każe przekuwać
podkowy koniom, które ciągnęły wyładowane wozy z jakiegoś tajemniczego miejsca
w górach. Według innych miejscowych legend ukryte skarby można było znaleźć na
polanie Mnich pod Kordowcem i oczywiście w ruinach ryterskiego zamku. Można
nawet snuć hipotezy, że miejsce, gdzie ma znajdować się legendarny skarb Wydżgi
nie znajduje się w dolinach Małej lub Wielkiej Roztoki, ale na Suchej Strudze,
której drugi człon nazwy jest dość dziwny dla tego terenu i być może to właśnie
tam znajduje się owa tajemnicza Sucha Roztoka, której śladu próżno dziś szukać
w nazewnictwie i na mapach.
W Rytrze poszukiwaczy widywano zapewne przez te wieki wielu, choć często
chodzili w góry in secreto, aby nie zdradzić miejsca, gdzie, jak wierzyli, z tylko im znanego potoku Sucha Roztoka miską można złoto czerpać jak siemię a nawet bób.
Zatarły się znaki ryte na
nielicznych tu skałach, dawno umarły drzewa z wyciętym na korze rysunkiem
półksiężyca, słońca lub skrzyżowanych narzędzi górniczych.
Złota Wydżgi zapewne
nie znaleźli, ale inne ukryte skarby czekają nadal na wszystkich tych, którzy pokochali
chodzenie w góry, bo „tam skarb twój, gdzie serce twoje”. Może wędrując Beskidzką Drogą Świętego Jakuba, warto zatrzymać się u podnóża Ryterskiego zamku, przypomnieć sobie historię z nim związaną
Beskid Sądecki. 1 Ryterski Zamek, 2 dolina Wielkiej Roztoki, 3 rezerwat Baniska, 4 dolina Małej Roztoki |
i być może ruszyć w Dolinę Wielkiej Roztoki, która od doliny Popradu ciągnie sią do Radziejowej, najwyższej góry Beskidu Sądeckiego,
przejść przez rezerwat przyrody Baniska, w ktorym zachowała się naturalne puszcza karpacka
Beskid Sądecki, rezerwat Baniska |
i zejść do doliny Małej Roztoki, którą można wrócić w dolinę Popradu do miejsca rozpoczęcia wędrówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz